Bali,Ubud - gwarne serce Bali
W Ubud na Bali
na ogół panuje zgiełk, choć bez problemu można się zaszyć w okolicznych
zielonych polach ryżowych i przez cały dzień nie spotkać żywej duszy.
Doliny pokryte tarasami ryżowymi są pięknym tłem dla starych
starożytnych świątyń i majestatycznych wiekowych pałaców królewskich. W
takich miejscach, w oparach świeżych ziół, kwiatów i kadzideł, można
umówić się na spotkanie z czarownikiem, szamanem czy uzdrowicielem i
posłuchać jego wróżby. Można też, w jednej z kameralnych uliczek, gdzie
ganki, domy i sklepy wyglądają jak małe klimatyczne hinduskie świątynie,
odnaleźć święty spokój, zaznać iście niebiańskiego odprężenia i
zafundować sobie godzinny masaż całego ciała na specjalnym mahoniowym
stole.
Ubud pachnie i smakuje egzotyką. Jawi się jako miejsce nierealne,
fascynujące wierzeniami, tradycyjnymi tańcami oraz rytuałami, z których
utkane jest życie mieszkańców. Zapewne dlatego tak wiele osób chce
sprawdzić, czy ten punkt na mapie świata istnieje w rzeczywistości. Tu
nie planuje się zbyt wiele, tu się doświadcza.
Piękne serce Bali
W Ubud okrzykniętym prawdziwą perłą na mapie Bali turystyka rozwija się w
zastraszającym tempie. Tak dużym, że miasto wydaje się za przyjezdnymi
nie nadążać. Ich liczba zdecydowanie przewyższa liczbę miejscowych. Na
szczęście wciąż odnaleźć tu można spokój, szczęście i niewyobrażalnie
piękne rzeczy. Nie tylko pośród natury, ale też za sprawą twórców. To
miasto malarzy, rzeźbiarzy i wszelkich artystów, kulturalne serce Bali.
Od lat jest rajem dla wielbicieli sztuki, nad którą z troską pochylali
się tutejsi dawni władcy.
Sztukę na większą skalę serwuje Muzeum Renesansu Blanco. To nieoficjalny
punkt orientacyjny w Ubud, ale też dom i pracownia ekstrawaganckiego
filipińskiego maestro, Don Antonio Blanco. Awanturniczo-barokowy klimat
muzeum zachwyca każdego, podobnie jak rozciągający się stąd widok na
bujną dolinę Campuhan. Spędzony w tym miejscu dzień daje gwarancję, że
już nigdy nie damy się nabrać na kiczowaty balijski rysunek czy rzeźbę, a
nasze oko na pobliskim targu wyłowi dobrej jakości dzieła.
W centrum znajduje się też pałac królewski Puri Saren, symbol miasta.
Kiedy słońce chyli się ku zachodowi, na jego terenie odbywają się
wieczorne występy okraszone wyjątkowo żywiołową muzyką gamelan, w rytm
której płyną tancerze odziani w najbardziej wyszukane stroje.
Równie egzotycznie jest w Pura Dalem, gdzie dwa razy w tygodniu zobaczyć
można jedną z największych tutejszych kulturalnych atrakcji, jakim jest
Kecak Dance - emocjonujące i kolorowe widowisko, najciekawsze ze
wszystkich prezentowanych na wyspie.
Lepiej się targuj
Większość popularnych miejsc znajduje się w odległości krótkiego spaceru
od centrum miasta, co pozwala na niespieszną, leniwą wycieczkę w stronę
miejsc serwujących balijską kuchnię. Zakazano tu budowania fast foodów,
więc nadal je się w Ubud po królewsku. Z tą tylko różnicą, że to uczta
za około 15 dolarów. Jak smakują miejscowe dania dowiecie się w Café
Lotus z najlepszym widokiem na lotosy i na otwartą scenę świątyni, na
której regularnie odbywają się tradycyjne spektakle taneczne. W Laughing
Buddha Bar gra za to muzyka na żywo - każdy jej rodzaj. Są też
przydrożne knajpy, nazywane tu warungami, jadłodajnie, w których zawsze
pod ręką jest świeże, lokalne jedzenie.
Drobni kupcy, właściciele kameralnych kawiarenek i kramów z jedzeniem
żyją skromnie, ale turysta na każdym kroku spotyka się z życzliwością,
uśmiechem i radością. Wiele życzliwości znajdziecie też na targu sztuki w
Ubud, nazywanym lokalnie "Pasar Seni Ubud". To centralny punkt
orientacyjny w mieście. Rozległy, przeznaczony głównie dla turystów. To
tu, po wąskich alejkach spacerowała Julia Roberts w filmie "Jedz, módl
się, kochaj".
Otwarty jest codziennie i można znaleźć na nim chyba wszystko. Są
pięknie tkane jedwabne apaszki, lekkie koszulki, ręcznie tkane torby,
kosze, czapki, posągi, latawce... Większość znajdujących się tutaj
rzeczy to produkty wytwarzane w sąsiednich wioskach Pengosekan,
Tegallalang, Payangan i Peliatan.
Lokalizacja Ubud sprawia, że rzemieślnicy wybrali je za strategiczne
miejsce sprzedaży swych dzieł, szczególnie wśród turystów szukających
oryginalnych balijskich wyrobów. Zlokalizowanie straganów w jednym
miejscu ma też swoje minusy, czyli zawyżone ceny. Negocjacje ze
sprzedawcami mogą obniżyć pierwotną wartość przedmiotu do jednej
trzeciej oferowanej ceny. Kto nie umie lub nie lubi się targować,
powinien wypożyczyć skuter za całe 4 dolary, zatankować bak do pełna za
kolejnego dolara i ruszyć na zakupy do pobliskich wiosek
specjalizujących się w rzemiośle, podziwiając przy okazji malownicze i
piękne tarasy ryżowe.
Po zakupach najlepiej spróbować swych sił w tradycyjnym malowaniu
tkanin, albo zakasać rękawy i w szkole prowadzonej przez miejscowych
kucharzy nauczyć się gotowania i poznać zawiłości regionalnej kuchni.
Można też wybrać się na masaż, na idealny relaks po długim dniu
zwiedzania. Nie jest tajemnicą, że wiele tu ośrodków spa i medytacji,
uzdrowicieli reiki, sklepów zielarskich, a nawet praktyków akupunktury.
Pierwszym z takich miejsc, owianym już legendą było The Bodyworks
Healing Center, uzdrawiające miejscową ludność na długo zanim Ubud
znalazł się na turystycznej mapie świata.
Odważne jak małpy
Droga wzdłuż butiku Jalan Hanoman prowadzi do słynnego Małpiego Lasu.
Zacieniony, zielony gaj jest dla turystów najpopularniejszym miejscem
rozrywki, a dla setek zabawnych makaków domem, w którym mogą swobodnie
wędrować po drzewach i między świątynnymi kompleksami.
Spacer po krętych, porośniętych mchem ścieżkach Małpiego Lasu jest
świetnym sposobem na ucieczkę przed upałem, choć bywa stresujący. Trzeba
tu bowiem pamiętać o swoim dobytku. Ciągły potok przelewających się
przez las turystów sprawił, że małpy stały się odważne do tego stopnia,
że potrafią sięgnąć do kieszeni w poszukiwaniu czegoś interesującego.
Nie tylko małpy zadziwiają na Bali. W niewielkiej wiosce Petulu, tuż
obok Ubud, każdego wieczora rozpoczyna się dziwne, naturalne
przedstawienie. Spektakl, którego nie można przegapić. Tysiące białych
czapli przybywa tu około godziny 18, pozostając na długie godziny. Ptaki
po raz pierwszy zaczęły tu przylatywać po komunistycznej masakrze w
1965 roku, jednak nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego
nadal wracają. Lokalna legenda głosi, że są to dusze tych, którzy
stracili tu życie.
Marta
0 comments: