Austria,Austria | Ischgl - lifestylowa metropolia Alp
Wraz z pojawieniem się śniegu, życie mocno tu przyśpiesza, staje się
nieco niegrzeczne. Rytm dnia i nocy wyznaczają imprezy, koncerty oraz
różnorakie narciarskie zawody. Zabawa trwa do maja, a jej uczestnicy doświadczają na
własnej skórze, że w ośnieżonej krainie wszystko jest możliwe. Tak
toczy się życie w Ischgl, jednym z najmodniejszych i najbardziej
imprezowych kurortów w austriackim Tyrolu. Dla wielu to miejsce modne, w
którym po prostu wypada się pokazać.
Z wypowiedzeniem nazwy miejscowości wiele osób ma pewien kłopot, choć
sam dźwięk słowa "Ischgl" na twarzach zapaleńców sportów zimowych
wywołuje szeroki uśmiech. To miejsce, w którym après ski jest równie
ważne, co samo śnieżne szaleństwo. A może i ważniejsze. Waśnie dzięki
zabawie austriackie miasteczko, liczące zaledwie 1600 stałych
mieszkańców, zyskało miano "lifestylowej metropolii Alp".
Czytaj też
Wszystko dobre, co się dobrze zaczyna. Gdy ponad alpejskimi szczytami
rozbrzmiewa nagle głośna muzyka, oznacza to, że rozpoczął się sezon
narciarski. I nie chodzi tylko o bary, w których podryguje się w rytm
najnowszych hitów. Ischgl nie byłoby sobą bez rockandrollowego sznytu na
stokach. Od lat próbuje przekonać swoich gości, że dobra zabawa i
narciarstwo z powodzeniem mogą iść w parze. Służą temu przede wszystkim
słynne koncerty, jakie odbywają się w centrum miasta z okazji
rozpoczęcia sezonu narciarskiego i na Wielkanoc. Jest jeszcze Top of the
Mountain, osławiona muzyczna impreza kończąca sezon. Właśnie to
wydarzenie pomogło tyrolskiej miejscowości stać się lifestylową
metropolią Alp. Zimowa scena na wysokości 2300 m n.p.m w Idalp, w samym
środku narciarskiej przestrzeni, gości największe światowe nazwiska. Na
pierwszym Top of the Mountain w 1995 roku wystąpił Elton John. Później
wśród gwiazd otoczonych przez ośnieżone szczyty znaleźli się Tina
Turner, Sting, Deep Purple, Rihanna, Melanie C, Scissor Sisters, The
Pussycat Dolls… Dla posiadaczy ważnych skipassów wstęp na wszystkie koncerty
pod gołym niebem jest wolny.
Top of the Mountain przemienia całą
miejscowość w jedną wielką imprezę. Podczas koncertów różne
trunki leją się takimi strumieniami tak bardzo, że nazajutrz stoki są…
idealnie puste. Warto to wykorzystać.
Chodźcie na narty
Chociaż Ischgl robi wszystko co może, by stać się
symbolem niegrzecznego kurortu z pieprzykiem, to jest też aktywne,
sportowe i przede wszystkim wyjątkowo atrakcyjnie narciarsko. Kochający
zjazdy dostaną tu wszystko o czym marzą. Bezgraniczne białe szaleństwo
odbywa się na bajkowo przygotowanych trasach, w większości czerwonych i
czarnych, choć i oślich łączek nie brakuje. Bramy tego raju otwiera zaś
jeden karnet.
Silvretta Arena (czyli zbocza nad Ischgl oraz
leżącym za granią szwajcarskim Samnaun) to blisko 250 km tras
wytyczonych pomiędzy 1377 a 2872 m n.p.m. Do tego dochodzą hektary
powierzchni do jazdy terenowej, na których można bezpiecznie dawkować
poziom adrenaliny i doświadczać, jak niebywałe możliwości ma Ischgl. Kto
chce się o tym tym przekonać, w góry powinien się wybrać się z
miejscowym przewodnikiem, który zna tutejsze zakamarki. Pod skrzydłami
takiej osoby zjazd po tzw. ski routes, czyli oznaczonych, ale nie
przygotowywanych i nie patrolowanych trasach, staną się prawdziwą
przygodą. To kolejny dowód na to, że Ischgl to prawdziwie alpejska
stacja z ofertą nie tylko dla narciarzy rozrywkowych.
Kiedy zima
mija, nadchodzi czas na wiosenne zjazdy. Większość nartostrad leży
powyżej 2 tys. metrów, więc o śnieg nie należy się martwić. Co więcej,
pod koniec sezonu jest największa szansa na zakosztowanie firnu, czyli
śniegu-marzenia każdego narciarza. Występujący wyłącznie wiosną firn
powstaje w efekcie dużych różnic temperatur pomiędzy dniem i nocą. Jest
bardzo szybki, ponieważ drobiny lodu działają jak łożyska kulkowe, a
jednocześnie przyczepny, w odróżnieniu od gładkiego lodu. Najlepiej
sprawdza się rano i późnym popołudniem, gdy temperatura spada poniżej
zera. Bywa też, że nawet gdy kończy się kwiecień, tu wciąż pada śnieg, a
ratraki ledwo nadążają z wygładzaniem metrowych zasp.
Ale... Po
zachodzie słońca zabawa na świeżym powietrzu się nie kończy. Kiedy już
zapadnie zmrok, przy górnej stacji gondoli Silvretta otwierany jest tor
saneczkowy, jeden z najdłuższych w Alpach. Siedem kilometrów szalonego
nocnego zjazdu prosto do Ischgl może być równie emocjonujące co poranne
szusowanie po nieskazitelnym sztruksie.
Na grzane wino lub sznapsa do dudniących głośną muzyką przybytków
rozrywki tłumy wpadają po 16.30, tuż po zamknięciu wyciągów. Przychodzą
do nich, a może bardziej zjeżdżają z gór, w pełnym rynsztunku
narciarskim lub snowboardowym.
Do barów prowadzą eleganckie uliczki. Wokół pełno modnych sklepów. W
butikach Prady i Diora stracić można małą fortunę. Kto chce zaoszczędzić
nieco grosza, może z Ischgl wybrać się na wolnocłowe zakupy do
Szwajcarii, do malowniczo położonej strefy wolnocłowej w Samnaun.
Sklepów jest ponad pięćdziesiąt - od spożywczych począwszy, na salonach z
kosmetykami skończywszy.
Na miejscu są też bary, kluby i puby, do których nie wypada przyjść w
narciarskim stroju. Często potrzebna jest wcześniejsza rezerwacja. Tak
jak w przypadku nowoczesnego klubu w hotelu Madlein, w którym swoje
urodziny świętowała Paris Hilton, a wśród stałych gości są Victoria
Beckham i Naomi Campbell.
Jeśli nie Ischgl, to co?
Co jednak zrobić, jeżeli hałas rozrywkowego Ischgl jest nie na nasze
nerwy, ale nie chcemy rezygnować z bezgranicznej przyjemności
szusowania? Jest na to proste lekarstwo. Wystarczy wybrać pozostałe,
kameralne kurorty w dolinie Paznaun: Kappl, See lub wyjątkowo urokliwy
Galtur. To kolejne perełki imponującej krainy górskich szczytów.
Wszystkie aspirują do tego, by stać się urzeczywistnieniem narciarskich
marzeń. Idealny rodzinny urlop to motyw przewodni tych sielskich
zakątków. Za wypoczynkiem tu przemawiają też konkurencyjne ceny.
Kameralne, ale też wytworne hotele i przytulne restauracje nie rujnują
kieszeni. Ceny mogą być nawet połowę niższe niż w oddalonym pół godziny
drogi Ischgl. Poza tym wypoczywa się tu bez uciążliwych kolejek i bez
długich czasów oczekiwania do wyciągów. W Kappl-Sunny Mountain wytyczone
zostały trasy zjazdowe marzeń. Czy nie brzmi to wspaniale? A jeśli ktoś
poczuje przesyt nartami i zechce na chwilę od nich odpocząć, może
poczuć wiatr we włosach na tutejszym torze saneczkowym. Nocne szaleństwo
dorosłych zamienia w rozradowane dzieci. Równie wiele emocji przynoszą
wędrówki w rakietach śnieżnych albo romantyczne przejażdżki saniami
konnymi.
W całej dolinie Paznaun łatwo dać się oczarować menu kuszącym
przysmakami z regionu i międzynarodowymi specjałami z całego świata.
Trudno się dziwić, że w swej najnowszej edycji Gault Millau uznał Ischgl
za kulinarny hotspot regionu alpejskiego i do elity zaliczył pięć
tutejszych restauracji, które łącznie odznaczone zostały 12 czapkami
przewodnika. Natomiast od 2007 roku cała dolina Paznaun oznaczona jest
marką "Region Dobrego Smaku", chroniącą tradycję i kulturę oraz
ukazującą, że turystyka i rolnictwo są tu ze sobą powiązane w szczególny
sposób.
Nie wyjeżdżajcie stąd bez spróbowania Kaiserschmarrn, knedli, pączków z
wędzonki, boczku, kiełbasy, miodu czy najprawdziwszych tyrolskich serów z
mleka miejscowych krów, w tym słynnego Paznauner Almkase, górskiego
sera z Paznaun. W sercu tyrolskich Alp najprostsze dania smakują
wyjątkowo.
To jest to. Aż chce się na narty
OdpowiedzUsuń